Forum  Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Asystentka Księcia [T] [NZ] [+18] R.2 25.02

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Strona Główna -> Twilight Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Kizia-Mizia
Człowiek


Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraśnik

PostWysłany: Czw 21:04, 23 Lip 2009 Temat postu: Asystentka Księcia [T] [NZ] [+18] R.2 25.02

Tłumaczenie, tekstu, w którym wszyscy są ludźmi (przynajmniej tak mi się zdaje Smile).
Będę tłumaczyła na przemian z Patisonkiem...
Posiadam zgodę od autorki
Link do oryginału:
[link widoczny dla zalogowanych]

[+18] ze względu na wulgaryzmy


Rozdział 1
beta: Bliss

BPOV:



- Bells, czas wstawać!

- Jeszcze kilka minut, tato – wymamrotałam do poduszki.

- Bella, nie możesz spóźnić się do pracy – powiedział, zrywając pościel z łóżka.

- Tato – jęknęłam.

- Chodź już, zaraz przyjadą – rzucił, wychodząc z mojego pokoju.

Westchnęłam i zwlokłam się z łóżka, ziewając. Była siódma rano. Już dawno nie wstawałam tak wcześnie.

Nazywam się Isabella Marie Swan. Mam dwadzieścia jeden lat, jestem osobą średniego wzrostu, a moje brązowe włosy, które nigdy nie chcą się ułożyć tak, jakbym tego chciała, mają identyczny kolor, co oczy.

Gdybym miała znaleźć w sobie najbardziej irytującą cechę, to wybrałabym to, że jestem okropną łamagą, potykam się nawet o własne nogi.

Wcześniej mieszkałam z moja mamą Renee i jej mężem Philem w Phoenix, w Arizonie, ale miesiąc temu przeprowadziłam się do jej byłego ukochanego, a mojego taty – Charliego.

Trzy lata temu skończyłam liceum i uczęszczałam na zajęcia z literatury angielskiej na Uniwersytecie w Dartmouth.

Moim celem jest zostanie pisarką. Zaczęłam już nawet kilka powieści, ale nigdy nie mogłam znaleźć w sobie na tyle dużo chęci, żeby się w to zaangażować.

Raz, gdy miałam nawet dobry pomysł, wysłałam kilka rozdziałów do wydawnictwa, ale wszyscy widzieli w mojej książce kolejne romansidło z happy endem, a ja naprawdę nie chciałam tak tego skończyć.

Więc, gdy po trzech latach wyjechałam z collage’u, zajęłam się nie czym innym, jak kończeniem swojego pierwszego dzieła, jednak tym razem na przeszkodzie stanęła moja mama. Stwierdziła, że więcej czasu niż napisanie powieści zajmie mi znalezienie wydawcy i że najlepiej będzie, jeśli w międzyczasie poszukam jakiejś innej pracy.

Wtedy Charlie zaprosił mnie do siebie. Mój tata mieszka na Arcenciel (to taka mała wyspa na wybrzeżu Australii). Jest to niezależne państwo, którym włada rodzina królewska. Charlie odpowiada tam za egzekwowanie prawa, więc powiedział, że szepnie o mnie dobre słówko księciu, który potrzebował osobistego asystenta - kilku ostatnich zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Ponieważ nie miałam żadnego innego pomysłu na pracę, zgodziłam się. Zaczynałam dziś.

Miałam zostać asystentką księcia ubiegającego się o koronę. Nie cieszyłam się na myśl o tym – książę wszędzie był przedstawiany jako czarny charakter. Mięśniak sypiający z każdą napotkaną panienką, nie myślący o przyszłości swojego państwa. Ale to zawsze jakaś praca.

- Bella, schodzisz?

- Tak, już idę.

Zbiegłam po schodach tak szybko, jak tylko mogłam, starając się przy tym nie potknąć. Charlie był w kuchni, skąd dochodził zapach świeżych naleśników.

- Wow, tato... Jesteś tu chyba po raz pierwszy – mówiąc to, uśmiechnęłam się szeroko. Charlie w kuchni to jak wampir na słońcu - po prostu niemożliwe.

- No chodź już. Chyba mogę zrobić ci śniadanie – powiedział, stawiając przede mną talerz i siadając naprzeciwko.

- Dzięki, ale naprawdę nie musiałeś. To znaczy... Tyle już dla mnie zrobiłeś. Załatwiłeś mi pracę i w ogóle.

Jedzenie nie było wcale takie złe, jak przewidywałam.

- A zrobienie śniadania dla córki to już przestępstwo?

- Ty to powinieneś wiedzieć – zaśmiałam się.

Widocznie spodobała mu się moja odpowiedź, bo przez dłuższą chwilę śmiał się razem ze mną.

Gdy skończyliśmy jeść, pomogłam Charliemu włożyć talerze do zmywarki. Zegar wskazywał siódmą pięćdziesiat. Książę był bardzo zrzędliwy, więc przynajmniej pierwszego dnia nie powinnam się spóźnić. Inni nie za takie rzeczy już wylatywali...

- Zdenerwowana?

- Cholernie – mruknęłam.

- Nie martw się, będzie dobrze. Rodzina królewska jest bardzo miła.

- Nawet książę? – spytałam sceptycznie.

Charlie dostał nagłego napadu kaszlu, który w moich uszach zabrzmiał jak: „Cóż, wszyscy poza nim”.

- Jak sobie dasz radę beze mnie? – spytałam.

- Nie jestem taki bezradny, Bells. Zanim się tu przeprowadziłaś, żyłem sam prawie dwie dekady.

- Naprawdę, nie wiem jak tego dokonałeś.

Nagle zauważyłam, że na podjeździe zatrzymuje się jakiś samochód.

- Och, wygląda, że to po mnie – stwierdziłam, otwierając drzwi.

- Panna Swan? – spytał młody mężczyzna.

- Tak.

- Jest pani gotowa do drogi do zamku?

Pomachałam Charlie'mu.

- Pa, tato.

Do oczu zaczęły napływać mi łzy.

- Bells, nie płacz. Niedługo się zobaczymy.

Pomachałam ponownie.

- Pa!



Pół godziny później dojechaliśmy do pałacu - domu rodziny królewskiej. Był to wspaniały zamek, jak z bajki, położony na wielkim wzgórzu. Miał fosy, zwodzone mosty i piękny widok na miasto.

Od tej chwili stawał się moim domem na... kto wiedział jak długo? Byłam jedynie pewna, że nie zostanę tu na zawsze. Niedługo skończę książkę, opublikuję ją i wyjadę. Ale na razie było to niemożliwe.

- To nie może być prawdziwe – wymruczałam, gdy samochód wjeżdżał pod górę.

- Witamy w zamku Cullenów, panno Swan – powiedział szofer, wychodząc i otwierając przede mną drzwi.

Zdumiona rozejrzałam się wokół. Charlie często opowiadał, jak jest tu pięknie, ale zawsze twierdziłam, że przesadzał. Na dziedzińcu panował klimat rodem z romansu. Pnąca się wzdłuż ściany winorośl, ciężki zapach kwiatów w powietrzu i ogromna fontanna na samym środku placu.

- Cześć! Ty musisz być Isabella Swan. – Usłyszałam jakiś głos za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam atrakcyjną kobietę machającą do mnie ręką.

Byłam zszokowana.

- Po prostu Bella.

- Cześć, Bella. Jestem Lauren Mallory, szefowa personelu w tutejszym pałacu. Na początku cię oprowadzę, ktoś w tym czasie zaniesie twoje torby do pokoju, a potem przedstawię księciu - powiedziała, nadal trwając przy swoim uśmiechu, który wydał mi się lekko nienaturalny.

Lauren pokazała mi pałac z każdej strony. Myślałam, że wygląda na taki duży tylko z zewnątrz i miałam rację. On nie był duży. On był ogromny. Było w nim nie mniej niż dwadzieścia sypialni (Kto normalny przyjmuje tylu gości na raz?), trzydzieści łazienek (chociaż prawdopodobne jest to, że nie zobaczyłam jeszcze wszystkich). A poza tym sala balowa, kuchnia, jadalnia i... biblioteka. Tak wielu książek zgromadzonych w jednym miejscu jeszcze nigdy nie widziałam, więc zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia.

- Będziesz miała czas, żeby wszystko dokładniej obejrzeć, ale jeszcze nie teraz...

Prowadziła mnie do mojego pokoju przez schody, które wydawały mi się szersze niż wyższe. Idąc wzdłuż holu, namiętnie przyglądałam się portretom, aż nagle potknęłam się o dywan. Zamknęłam oczy, czekając na zderzenie z twardym podłożem, ale to nie nastąpiło. Zamiast tego poczułam parę zimnych rąk oplatających mnie w pasie i zapobiegających upadkowi.

Rozejrzałam się wokoło i ujrzałam dwoje oczu jarzących się pięknym odcieniem szmaragdu.

- Wszystko w porządku, panienko? - zapytał, stawiając mnie z powrotem na nogi.

Zarumieniłam się zażenowana tym, że taki świetny facet poznał mnie w takiej sytuacji. Wyglądał na około dwadzieścia lat, był wysoki, miał bardzo bladą skórę, piękne włosy o miedzianym blasku, które seksownie opadały mu na twarz. A te zielone oczy... Podsumowując, zbyt przystojny chociażby dla swojego własnego dobra. Był po prostu idealny.

- Nic mi nie jest - odpowiedziałam jeszcze bardziej zawstydzona. – Dzięki.

I już mnie nie było. Pognałam za Lauren z myślą, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Może on również należy do personelu.





EPOV:



Patrzyłem, jak odchodziła.

Chciałem za nią krzyknąć i zapytać, co robi w pałacu, ale się powstrzymałem. Mój ojciec miał przedstawić mnie nowej asystentce, a ja postanowiłem się nie spóźnić. Szczególnie ze względu na to, że ostatnio przegiąłem.

Odchodząc w przeciwnym kierunku, myślałem tylko o niej.

Spotkałem ideał dziewczyny. Mój wygląd i pozycja sprawiały, że dziewczyny lgnęły do mnie jak pszczoły do miodu. Większość tych, które znałem to prawdziwe ślicznotki, ale ta była po prostu piękna, olśniewająca.

Zobaczyłem, jak upada i złapałem ją dosłownie w ostatniej chwili, dziękując Bogu za mój refleks. Zaskoczyło mnie to, jak ciało dziewczyny perfekcyjnie pasuje do moich ramion. Kiedy spojrzała na mnie, jej czekoladowe oczy zaparły mi dech w piersiach.

Blada i doskonała skóra, brązowe włosy opadające aż do talii i ten rumieniec rozprzestrzeniający się tak szybko po całej twarzy, sprawiały, że wyglądała oszałamiająco.

Ale miałem teraz inne zmartwienia na głowie.

- Ach, Edward. Usiądź – powiedział ojciec, zamykając za mną drzwi.

To mój tata, Carlisle, sprawował obecnie władzę, ale ja byłem następny w kolejce do tronu. Po mnie czekali jeszcze brat Emmett i siostra Alice.

Zdziwiło mnie to, że za ojcem stała moja matka – Esme. Nigdy wcześniej nie dołączała do naszych „rozmów”.

- Edward, musimy porozmawiać – powiedział Carlisle.

Podniosłem rękę, przerywając mu w pół zdania.

- Tato, naprawdę wiem, co chcesz powiedzieć. Jeśli to ta sama gadka, którą słyszę zawsze na naszych „rozmowach”, to wolałbym już wyjść, bo znam ją na pamięć.

- Edward, to nie moja wina, że cały czas zachowujesz się jak jakiś prostak. Spójrz na to – powiedział, rzucając mi gazetę.

Nagłówek na pierwszej stronie mówił:

„Czy naprawdę chcemy go jako naszego króla?!”

Pod spodem widniało moje zdjęcie zrobione, gdy wychodziłem wczoraj z dwiema dziewczynami z klubu. Jezu! Następnym razem, gdy będę sobie wybierał laski na noc, muszę być trzeźwy. Jedna z nich mogłaby być gdzieś w wieku Esme. Brrrr...

- No i?

- Jakie no i? Co ty sobie myślisz?! Musisz z tym skończyć. Jedyne co robisz, to chodzisz na imprezy, podrywasz dziewczyny i pijesz, a kto cię tam wie, czy jeszcze nie ćpasz? Przez to jaki stworzyłeś sobie obraz, społeczeństwo może się zbuntować i znieść monarchię – mój ojciec wykrzyczał ostatkiem sił, a potem opadł na swój fotel.

- Synu, musisz z tym skończyć. Najlepiej będzie, jeśli znajdziesz kogoś, kto ci w tym pomoże – stwierdziła delikatnie Esme.

Przewróciłem oczami.

- Każesz mi przestać się bawić? Alice i Emmettowi tego nie powiedziałeś.

- Bo oni bawią się tak, że nie szkodzi to ich wizerunkowi.

- Jeśli chcesz rządzić tym krajem, musisz zdobyć zaufanie ludzi – powiedziała moja matka.

- A może ja po prostu nie chcę być królem – odpyskowałem.

Esme spojrzała na mnie z bólem, a Carlisle tylko potrząsnął głową.

- Nic nie da się z tym zrobić. Jesteś następcą tronu i kiedyś będziesz musiał zostać królem.

- Nieważne – prychnąłem.

- A skoro jesteśmy już przy tym temacie, to pamiętasz, że dziś miała przyjść nowa asystentka? Lauren powinna już tu z nią być – przypomniała Esme dla uspokojenia sytuacji.

- Tak, i masz być dla niej miły. Charlie Swan mi ją polecił, to jego córka. I nie flirtuj z nią, póki jest twoją asystentką, bo wy się prześpicie, a cała reszta znów będzie na mojej głowie – warknął Carlisle.

- To nie moja wina, że kobiety rzucają się na mnie, kiedy tylko pojawię się w polu ich widzenia – powiedziałem, wstając z krzesła.

- Ale z nimi śpisz. I wtedy, to już twoja wina – odparował.

I znów wywróciłem oczami, jednocześnie trzaskając drzwiami.

Alice oczywiście czekała na zewnątrz. Spojrzała na mnie słodko i spytała:

- Jak tam, mój najdroższy braciszku, po rozmowie z naszym ojcem?

- Jakbyś nie wiedziała – burknąłem. – A czemu nie jesteś z Jasperem?

- Jasper jest w college’u. Tak samo jak Emmett i Rose. Niektórzy dbają o swoją przyszłość.

- A idź do diabła.

Alice odwróciła się i poszła do swojego pokoju. Byłem okropny dla mojego rodzeństwa, ale nie planowałem tego zmieniać, dopóki oni sami nie przestaną ustawiać mnie z „odpowiednimi” dziewczynami i przywalać się do tego, jak żyję.

To nie tak, że już zawsze chcę się nimi tylko bawić i jedynie tym zadowalać.

Po prostu czekam na tę jedyną, która nie patrzyłaby na to, że jestem księciem i mam dużo kasy, ale widocznie taka nie istnieje.

Dlaczego tylko ja nie miałem nikogo, kto by mnie kochał?

Carlisle miał Esme, Emmett chodził z Rosalie, a Alice z Jasperem.

To częściowo był powód tego, że zawsze otaczały mnie jakieś dziewczyny.

Wzdychając, odsunąłem od siebie te myśli i zacząłem przechadzać się po pokoju, czekając na moją nową asystentkę, która rzekomo miała mi pomóc w odzyskaniu wizerunku.



BPOV



Nerwowo chodziłam w tę i we w tę po korytarzu prowadziącym do pomieszczenia, w którym miał mnie oczekiwać książę.

- Jesteś gotowa, Bello? – spytała Angela - przemiła asystentka księżniczki.

Skinęłam głową, nie ufając mojemu głosowi.

Lauren zapukała do drzwi, oznajmiając nasze przybycie.

- Wejdźcie – odpowiedział głęboki, męski głos.

Otworzyła i weszła przede mną do środka.

- Książę Edwardzie, poznaj swoją nową asystentkę – powiedziała Lauren. – To Isabella Swan.

Spojrzałam na człowieka, który stał naprzeciw mnie. Znałam go.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kizia-Mizia dnia Czw 17:14, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Duffy
Nowonarodzony


Dołączył: 03 Cze 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:39, 24 Lip 2009 Temat postu:

Świetne! Sam tytuł jest intrygujący.Wink Podoba mi się połączenie dwóch epok: współczesności i średniowiecza, czy co to tam było...? Wink Zamek i klub... Hmmm interesujące... xD Zapowiada się ciekawie... Fajnie, że Edzio jest takim bad boy'em, a Bella sierotką Marysią.
Fantastyczne tłumaczenie. Nie wyłapałam żadnych błędów, ale jeśli ma się taką betę- to niedziwne. Wink Aż przyjemnie się czyta. Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział. Weny. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bliss
Administrator


Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:06, 25 Lip 2009 Temat postu:

Mam podobne odczucia, co Duffy. Zmieszanie sredniowiecza (tak, Duff, zamki to sredniowiecze, powiem wszystko we wrzesniu pani M. Very Happy) z terazniejszoscia. Czy mi sie podoba? Troche dziwne. Widzac sam tytul bylam przekonana, ze akcja bedzie sie toczyc pareset lat wstecz, a tu surprize, mamy XXI wiek. Ciezko mi polaczyc zamek, rodzine krolewska i cale to otoczenie z naszymi czasami. Chociaz Belka jak najbardziej tam pasuje, chyba nie ma juz miejsca, w ktorym ona by sie nie pojawila. Edward... Ksiaze Very Happy I to w dodatku jaki ksiaze. Jakos bardziej wolalabym go w roli normalnego chlopaka, ale zobaczymy jak sobie poradzi dalej. Niegrzeczne Edzie sa najlepsze XD takze on ma u mnie duzy plus.

Samo tlumaczenie... Juz ci o tym wspominalam, ty puscilas to sobie kolo uszu, ale ja nie zapomnialam. Wtedy rozmawialam z toba jako beta mogaca sobie jeczec tylko o przecinkach, literowkach i stylu, ale teraz mnie nie zbedziesz. Siedzac nad trzecim tekstem, wydaje mi sie, ze o tlumaczeniu tez troche wiem.

Naprawde nie trzeba przekladac wszystkiego slowo w slowo, ale przydaloby sie nie pomijac faktow. Betujac, chcialam sobie ulatwic prace, zagladajac do oryginalu, ale stwierdzilam, za duzo tu rozbieznosci, zeby trakowac to jako jeden tekst, mimo ze w innych jezykach. Ominelas sporo szczegolow. Ostanie dwa zdania w twoim wykonania brzmialy tak:

Spojrzałam na człowieka, który stał naprzeciw mnie. Znałam go.

Kiedy w oryginale byla mowa o czyms takim:

I looked at the man standing in front of me, it was the man who had caught me when I fell before. I stared at him, his emerald green eyes locked on mine.

Nie wiem, czy to duza roznica, moze nie sa to najwazniejsze fakty, ale po co sobie upraszczac, zubozajac tym tekst?

Nie zagladajc do oryginalu czyta sie naprawde dobrze, ale z samego tlumaczenia, nie muszac dodatkowo czytac oryginalu, chcialabym wiedziec, ze dom Charliego byl polozony po przeciwnej stronie miasta, co palac; Bella nie nie miala zamiaru pisac o romansach, bo nie chciala, ale nie miala zwiazanych z tym swoich zyciowych doswiadczen; nie jest miesniakiem, tylko ostro imprezuje; Carlise wcale nie podejrzewa Edwarda o branie prochow, a poprzednia asystentka (jedna!) nie zaginela w niewyjasnionych okolicznosciach, tylko zwyczanie za nocke spedzona z ksieciem zostala wyrzucona z pracy. Koniec. Wiecej wypisywac sie bede.

Im wiecej porownuje, tym bardziej sie denerwuje. To jest tlumaczenie, nie twoj tekst. Nie wiem, czy mozesz sobie tak zwyczajnie dopisac, ze Edward porownal ktoras ze swoich lasek do Esme, Bella rzekomo myslala, ze Charlie zmysla co do wspanialosci palacu, a usmiech Lauren byl nienaturalny. To pisal ktos inny, masz pozwolenie tylko na przelozenie tego na inny jezyk, a nie na wplatanie wlasnych dopiskow, a za to pomijanie tych oryginalnych.

I znowu sie czepiam... Bede sie powtarzac, ale niestety tak wlasnie mysle. Robie teraz wszystko, zeby udoskonalac swoje tlumaczenia, a to sie automatycznie przeklada na cala reszte. Niestety, poki jestem krytyczna wobec siebie, bede i wobec innych.

Wiecej napisalam o tlumaczniu niz o tekscie, ale co tam, mialam wene...
Nie wiem, czy mnie posluchasz, napisalam co mi lezy na watrobie, ale ty i tak zrobisz swoje.
Ok, jestem wredna, czepialska i okrutna, ale ostanio coraz czesciej miewam przyplywy szczerosci. Nie tylko wobec innych, ale i wobec siebie.

A to wszystko dlatego, ze nie napisalas, ze wlosy Belii byly brazowe. Nie chcialam sie domyslac, musialam zajrzec do oryginalu. Inaczej nawet bym nie pomyslala, zeby przeczytac wersje ang. Twoja wina Razz Nastepnym razem nie zapominaj o szczegolach XD

Bliss


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
Człowiek


Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 17:27, 02 Sie 2009 Temat postu:

Jak już może ktoś zauważył nie jestem fanką FF z Bellą i Edwardem mimo to ten jest fajny.Tekst jest ciekawy. Coś innego i nawet porywającego. Do oryginału nie zaglądałam ale widzie że Bliss się już do niego dokopała Razz Jak czytałam o Edwardzie przed oczyma miałam przystojnego księcia Williama natomiast zachowanie pasuje do tego młodszego Harrego xD
Cóż mam powiedzieć hmm tłumacz dalej bo tekst jest bardzo fajny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rathole
Administrator


Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:57, 09 Lut 2010 Temat postu:

Jeżeli zdecydujesz się to tłumaczyć dalej, daj znać Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kizia-Mizia
Człowiek


Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraśnik

PostWysłany: Czw 16:27, 25 Lut 2010 Temat postu:

Przepraszam, że tak długo. Ale wróciłam i tutaj będą premiery rozdziałów. Mam nadzieję, że mam dla kogo je tłumaczyć i wstawiać.


Było betowane Smile


Miłego czytania...

Rozdział 2


PWB

Patrzyłam na mężczyznę, księcia, podchodzącego w moją stronę z wyciągniętą ręką.

- Miło mi cię poznać, Isabello - powiedział. Z zachwytem wsłuchałam się w jego aksamitny głos.

- Bello - sprostowałam, wyciągając dłoń. Gdy tylko nasze ręce się dotknęły, poczułam jak przechodzi przez nie coś w rodzaju prądu. Wyszarpnęłam się niespodziewanie, czując, jakbym płonęła.

Zaczerwieniłam się zawstydzona. Na jego pięknej twarzy również odmalowało się zaskoczenie, ale szybko je ukrył.

- Zostawię was samych, żebyście bliżej się poznali - powiedziała Lauren.

Skinęłam głową, skupiając się tylko na tym, żeby nie spojrzeć na księcia.

- Och... I, Edwardzie - powiedziała, zniżając głos i uwodzicielsko nachylając się do jego ucha. - Zadzwoń, gdybyś czegoś potrzebował. - Od razu wyczułam dwuznaczność jej słów.

- Oczywiście, Lauren. - Uwodzicielska nuta w jego głosie była zniewalająca. Pomyślałam, że to, co ludzie gadali było prawdą. On faktycznie był kimś w rodzaju playboya.

Lauren wyszła, zamykając za sobą drzwi, a pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza.

- Usiądź, Bello - powiedział, odsuwając mi krzesło. Sam usiadł naprzeciwko mnie.

- Okey. A więc chyba nikt nie ma wątpliwości, jeśli chodzi o to, czego będzie dotyczyła twoja praca. Masz czuwać nad moim harmonogramem dnia, organizować mi transport do miejsc, w których muszę być, kontaktować się z mediami, a przede wszystkim odbierać mnie w nocy - mówił, nadal na mnie nie patrząc.

Gdy powiedział „odbierać mnie w nocy”, od razu wiedziałam, że chodzi o przywożenie go z imprez, gdy będzie zbyt pijany, żeby samodzielnie zrobić coś w tym kierunku.

- Tak, proszę pana. Lauren mi już to wszystko wyjaśniła.

- I skończ z tym bzdurnym „pan” i „książę”. Nazywaj mnie Edward. Tak, jak większość dziewczyn - oświadczył, mrugając do mnie.

Z nieznanych sobie powodów, poczułam przez chwilę nagłe trzepotanie mojego serca. Nie, Bella! Nie będziesz jedną z tych głupich dziewczyn myślących, że zostaną tą jedyną, która on pokocha! - powiedziałam sobie surowo.

- Czy jest jakieś miejsce, w którym muszę dzisiaj być? - spytał, ciągle mnie obserwując.

Spojrzałam do mojego kalendarza, gdzie miałam zamiar zapisywać wszystkie spotkania i polecenia Edwarda.

- Nie, oprócz obiadu rodzinnego dziś wieczorem.

Jęknął. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Kto zaprosił mnie na ten obiad? - Pytając, zamknął oczy i zaczął drapać się po nosie.

- Król poprosił, abyś był tam dziś wieczorem.

- Do licha, znowu - powiedział cicho. Tak cicho, że chyba miałam tego nie usłyszeć.

Przez kilka minut żadne z nas nie ruszało się, ani nie odzywało. Ja, głównie dlatego, że to była dla mnie nowa sytuacja i nie wiedziałam, jak sie zachować.

- Proszę, powiedz coś - nakazał Edward.

- Słucham? - spytałam zmieszana.

- Po prostu mów o czymś, dopóki się nie uspokoję. Opowiedz o sobie.

- Uhm... Nazywam się Isabella, mam dwadzieścia jeden lat i lubię czytać. - Zabrzmiało to trochę jak pytanie. To na pewno nie było normalne. Dlaczego książę miałby się mną interesować?

- Co lubisz czytać? - Nadal miał zamknięte oczy.

- Głównie klasykę. Moja ulubioną autorką jest Jane Austen.

- Czytałaś „Dumę i Uprzedzenie”?

- Co to za pytanie? - spytałam zirytowanym głosem. Zdziwiony otworzył oczy. Ups. Za późno pomyślałam, że nie należy tak mówić do nikogo należącego do rodziny królewskiej. To był mój pierwszy wielki błąd w tej pracy. Zaczerwieniłam się i spojrzałam w dół. - Przepraszam, proszę pana - mruknęłam.

Edward na chwilę spoważniał, a potem wybuchł śmiechem.

- Nie, to było zabawne. Nikt spoza mojej rodziny od dawna nie mówił do mnie takim tonem. Proszę ze mną rozmawiać, jak z każdym innym.

Nie wiem czy jest to możliwe, ale moja twarz poczerwieniała jeszcze bardziej. Po prostu świetnie. Teraz stwierdził, że jestem śmieszna.

- W każdym razie - usiłowałam zachowywać się tak, jakby nic się nie stało - tak, przeczytałam ją i bardzo mi się spodobała. To jedna z moich ulubionych.

Spojrzałam w górę i zauważyłam, ze Edward mnie obserwował.

- Kto jest twoim ulubionym bohaterem?

Starałam się nie wywrócić oczami.

- No, daj spokój. Przecież praktycznie każda dziewczyna jest zakochana w panu Darcym.

- I tego właśnie nie rozumiem. To znaczy - jak można sie zakochać się w kimś, kto jest arogancki, dumny i próżny? - stwierdził z pewnym wyrzutem.

- Ale są na świecie tacy ludzie. I wierz mi lub nie, ale zawsze znajdą się osoby, które się w nich zakochują.

- Jak myślisz, czemu tak jest? - Czułam, że powodem tego pytania jest coś innego niż ciekawość.

- Czy ja wiem? - Nie byłam pewna, jakiej odpowiedzi się po mnie spodziewał. - Może chodzi o to, że typ niegrzecznego chłopca jest bardzo atrakcyjny dla wielu dziewcząt.

- A czy ty uważasz, że to jest atrakcyjne? - spytał.

- Nie, ale gdybym była na miejscu Elżbiety... - Nie wiedziałam dokładnie, jak odpowiednio ubrać to w słowa. - Chodzi mi o to, że jeśli darzyłabym kogoś miłością, to dałabym mu tę drugą szansę bez względu na to, kim by był. Ludzie na to zasługują.

- Miłość - parsknął.

- Masz z tym jakiś problem? - Trochę drażniło mnie jego zachowanie.

- Niby nie, tylko wszystkie dziewczyny cały czas gadają o tej miłości, o byciu zakochanym... Jak wy, do diabła, poznajecie, ze kogoś kochacie?!

- Czy kiedykolwiek byłeś zakochany? - Te słowa wypłynęły z moich ust, zanim w ogóle pomyślałam, w co się pakuję.

Edward przyglądał mi się, jakby mnie oceniał. Po chwili rzucił tylko krótkie:

- Nie...

- Więc jak możesz twierdzić, że to uczucie nie istnieje? To, że go nie doświadczyłeś, jeszcze o niczym nie świadczy.

- A co z tobą? Byłaś zakochana? - Dalej zarzucał mnie swoimi pytaniami.

Potrzasnęłam przecząco głową.

- Skoro nigdy nie byłaś zakochana, skąd możesz wiedzieć, że to uczucie istnieje?

Zastanawiałam się chwile nad jakąś ciętą ripostą, ale gdy spojrzałam w jego oczy... Po prostu zatonęłam.

Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i usłyszałam głośny pisk osoby wpadającej do pokoju.

- O. Mój. Boże. Jesteś nową asystentką Edwarda? Cześć, jestem Alice! - wykrzyknęła na jednym wydechu, podnosząc mnie z krzesła i mocno przytulając.

Zaraz... Powiedziała, że nazywa się Alice? Tak, jak księżniczka Alice? Nie spodziewałam się po niej takiego... entuzjazmu.

- Witam panią. Jestem Bella.

- Nie idź w te klimaty - zachichotała. - Angela próbowała nazywać mnie „pani” i tak dalej, ale strasznie mnie to wkurzało. Ben nazywa Ema tak cały czas, ale wątpię, żeby robił to naumyślnie.

- Alice, proszę, wyjdź z pokoju i przestań niepokoić moją asystentkę - przerwał spokojnie Edward.

- Nie można po prostu pogadać? - spytała Alice, odwracając się do brata.

- Nie, właśnie omawialiśmy… - zaczął niepotrzebnie. Alice przestała go słuchać, zanim jeszcze otworzył usta.

- Nie mogę się doczekać, żeby zabrać cię na zakupy. Pokochasz to. Jak tylko Rosalie, narzeczona Emmetta, będzie miała chwilę, pojedziemy tam razem.

- Przepraszam, Alice - powiedziałam uprzejmie. - Ale ja jestem tylko asystentką Edwarda. Nic więcej.

Zauważyłam, jak Alice się skrzywiła, ale zanim zastanowiłam się, czym to jest spowodowane, usłyszałam za sobą głos:

- Bella, możemy pogadać na temat twojego grafiku?

- Jasne. - Chwyciłam mój kalendarz.

- Zobaczymy się później, proszę pana - powiedziałam do Edwarda, zanim wyszłam z pokoju.



PWE

Patrzyłem, jak Bella odchodzi - tak, jak wtedy, w korytarzu.

Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie się stało. Nigdy w życiu nie potrafiłem tak łatwo porozumieć się z kimkolwiek, ale z Bellą było inaczej. Przychodziło mi to naturalnie.

Przy niej mogłem być sobą. Kiedy byłem w towarzystwie mojej rodziny, zawsze ze sobą walczyliśmy. Oni kazali mi być bardziej odpowiedzialnym, a ja ich olewałem. Kiedy byłem otoczone przez dziewczyny... cóż, wtedy nie mówiłem za dużo. A jeśli już, to rzucałem tylko komentarze, którymi mogłem je poderwać.

To, gdy się zarumieniła, zawstydzona własnym komentarzem, było bardzo zabawne. Jej rumieńce wyglądały tak... inaczej na jej bladej skórze.

Bella była niesamowita. Inteligentna, piękna, interesująca. I przyznam, że nie była jedną z tych dziewczyn, które leciały na mnie, gdy tylko mnie ujrzały. Zastanawiałem się, jak wiele słyszała o mnie i czy to z powodu plotek powiedziała, że niegrzeczni chłopcy nie są atrakcyjni. Jeśli tak, to czemu w ogóle przyjęła tę pracę?

Kiedy ojciec powiedział mi, że znalazł dla mnie nową asystentkę, myślałem, że będzie jak Tanya. Tanya była sprytna, ale najbardziej zależało jej nie na pracy, a na tym, żeby się ze mną przespać. Koniec końców, na tym się skończyło. Gdy tylko ojciec się o tym dowiedział, wywalił ją. Dlatego zdziwiłem się, że Bella będzie moją asystentką. Pomyślałem, że jak tylko się do mnie zbliży, okaże się, że jest taka sama jak Tanya.

Ale okazało się, że się pomyliłem. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o tej sytuacji, ale z pytaniami musiałem poczekać.

Zazwyczaj dobrze rozumiałem ludzi. Patrząc na ich wyraz twarzy, mogłem powiedzieć bardzo dużo rzeczy. Ale spoglądając na Bellę, nie mogłem powiedzieć nic. Może była to wina jej szybko zmieniającego się stanu uczuć.

I nagle stwierdziłem, że chcę ją poznać. Oczywiście była też część, która chciała się z nią przespać. Chciałem ją zrozumieć. Chciałem poznać jej przeszłość, plany, marzenia. Chciałem stać się jej przyjacielem.

Na boga, Edward, myślałem, nie powinieneś w ten sposób myśleć o swojej asystentce. Wiedziałem, że nie powinienem się z nią zaprzyjaźniać. Bella była tu tylko po to, aby pomóc mi stanąć na nogi. Ale przyjaźń z nią i ta pomoc były w moim mózgu jakoś ze sobą połączone.

- Więc... - zaczęła Alice, siadając na krześle naprzeciwko mnie, które wcześniej zajmowała Bella. - Nowa asystentka, co?

Utkwiłem w niej wzrok.

- Alice, po jaką cholerę każesz jej iść z wami na zakupy? Wiesz, że ona jest tutaj po to, żeby pracować, a nie zaprzyjaźniać się z tobą.

- Cóż, ona po prostu wygląda mi na naprawdę miłą dziewczynę - odpowiedziała niewinnie. - Inteligentna, ładna, miła... Zawsze mogę się z nią zaprzyjaźnić. To nie moja asystentka. A jak będzie miała wolny dzień, to pójdziemy na zakupy.

Alice uwielbiała zakupy. Emmett kiedyś zaczął żartować, że to jakaś choroba, a potem Alice zaczęła studiować projektowanie ubrań.

- Wygląda jak zwykła dziewczyna... - ciągnęła dalej.

- Alice! - Celowo przerwałem w tym momencie. - Nie zamierzam sie z nią wiązać. Ona jest moją asystentką. Nic więcej - rzuciłem, powtarzając słowa Belli.

- Jasne - powiedziała sarkastycznie. - Mogę się założyć, że zejdziecie się w ciągu kilku tygodni. - Alice była tego tak pewna, jakby mogła przewidzieć przyszłość, jak jakiś czubek.

- To się nie stanie - mruknąłem.

- Jasne - powtórzyła.

- Przypomniało mi się coś - wiesz, dlaczego ojciec zarządził dziś rodzinny obiad?

- Nie. Słyszałam tylko, że mamy wszyscy się zjawić.

Westchnąłem. Co jakiś czas ojciec zaprasza całą rodzinę na obiad, żeby nas do siebie zbliżyć. A dokładniej, zbliżyć mnie do rodziny.

- W każdym razie - powiedziała Alice, wstając. - Muszę już iść. Jasper powinien niedługo wrócić.

Patrzyłem jak wychodziła, a potem udałem się do mojego pokoju i włączyłem muzykę najgłośniej jak się dało, próbując pozbyć się wszystkich myśli. Gdy tylko zamknąłem oczy, widziałem uśmiechniętą, idealną twarz Belli.



PWA

- Jasper - zapiszczałam, skacząc w jego ramiona. Uśmiechnął się.

- Hej, Alice. Tęskniłaś za mną?

- Tak, jak zawsze. - Zauważyłam Emmetta i Rosalie. - Hej, Em, Rose.

- Hej, moja mała siostrzyczko - rzucił Emmett, głaszcząc mnie po włosach.

- Emmett! - krzyknęłam na cały głos. - Zrujnowałeś moją fryzurę.

Wybuchł śmiechem, wcale się tym nie przejmując.

- A jak nowa asystentka Edwarda? - spytał, gdy szliśmy w stronę zamku.

- Jest świetna - zawołałam z entuzjazmem. - Ma wszystko, co on lubi. Inteligentna, ładna, miła...

- A co Edward na to? - odezwała się w końcu Rosalie.

- Edward jest wciąż Edwardem - westchnęłam. - Nadal nie chce się ustatkować.

- Myślisz, że będą razem? - Tym razem był to Jazz.

- Jestem pewna!

- Dlaczego?

- No właśnie, w końcu mówimy o Edwardzie - dodał Emmett.

- Ludzie, zaufajcie mi. A teraz, Rose, musimy zaplanować twój ślub!


PWB


Gdy szłam z Angelą, moje myśli ciągle błądziły gdzieś w okolicach Edwarda.

Myślałam, że trudno będzie mi rozmawiać z księciem. Ale nasza wymiana słów była tak naturalna, że przez większość czasu nie myślałam, kim on jest.

Wydawał się taki normalny. Nie zauważyłam w nim tego playboya. Tak, jakby było dwóch Edwardów. Ciekawiło mnie, który był prawdziwy.

Rozmawiałam z nim, jakbyśmy byli starymi znajomymi. Jakbym znała go całe życie. Przy nim mogłam być sobą i zapomnieć o wszystkim innym. I pomyśleć, że rozmawialiśmy o miłości.

Przestań, Bella, powiedziałam sobie, przestań sobie wyobrażać, że zostaniecie przyjaciółmi. To jest tylko praca, nie ma potrzeby tak bardzo zbliżać się do księcia. Pamiętaj o tych wszystkich rzeczach, które o nim słyszałaś.

Zagryzłam wargę. Może być ciężko nie angażować się...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
xxpaolaxx
Administrator


Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów

PostWysłany: Sob 13:20, 27 Lut 2010 Temat postu:

To opowiadanie jest świetne hehe Wink
Rozdział długi myślałam że będę czytać i czytać a tu minutka i stwierdzam: "za krótko"!
Błędów nie wyłapałam więc pewnie ich nie było, ale szczerze mówiąc nie zwracałam na nie zbytnio uwagi Wink
Czekam na next part! (z [nie]cierpliwością) Wink
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Strona Główna -> Twilight Fanfiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin